DWUPŁYTOWY ALBUM ZAWIERAJĄCY NOWE, WSPÓŁCZESNE INTERPRETACJE PIEŚNI SKOMPONOWANYCH PRZEZ FRYDERYKA CHOPINA  DO SŁÓW M.IN. ADAMA MICKIEWICZA, ZYGMUNTA KRASIŃSKIEGO CZY STEFANA WITWICKIEGO...
... nagrany w 2003 roku w studiach Polskiego Radia S2 i S4 w Warszawie, 

w składzie:

INGA LEWANDOWSKA - śpiew
KUBA STANKIEWICZ -
fortepian
GRZEGORZ NAGÓRSKI -
puzon
HENRYK MIŚKIEWICZ -
saksofon sopranowy
JOHANNES STRASSER -
kontrabas
ŁUKASZ ŻYTA -
perkusja


  1. SMUTNA RZEKA
  2. MELODIA
  3. WIOSNA
  4. PIOSNKA LITEWSKA
  5. PRECZ Z MOICH OCZU
  6. ŻYCZENIE
  7. NIE MA CZEGO TRZEBA
  8. DWOJAKI KONIEC

  1. SAD RIVER
  2. OUT OF MY SIGHT
  3. A YOUNG GIRL'S WISH
  4. ELEGY
  5. A LITHUANIAN SONG
  6. SPRING SONG
  7. FADED AND VANISHED
  8. THE HANDSOME LAD
  9. DEATH'S DIVISIONS

Myślę, że po jazzowych interpretacjach Chopina, którymi przed laty uraczył nas Andrzej Jagodziński, nikt nie spodziewał się, że może ukazać się coś równie fascynującego. Być może i dlatego pianista Kuba Stankiewicz początkowo bez entuzjazmu podszedł do propozycji nagrania pieśni Chopina. Twórczy niepokój jednak zwyciężył. A efekt znakomity; Kuba Stankiewicz z trącących myszką pieśni stworzył na wskroś współczesne jazzowe utwory o wyjątkowych walorach artystycznych. Niemała tu zasługa wokalistki Ingi Lewandowskiej, która swą ciepłą, matową barwą głosu znakomicie poradziła sobie z najtrudniejszym elementem - interpretacją partii wokalnych. Zrobiła coś, co mogło wydawać się niemożliwe. Do tego znakomici soliści: Henryk Miśkiewicz na saksofonie sopranowym i Grzegorz Nagórski na puzonie. O pulsujący rytm zadbali: kontrabasista Johannes Strasser i perkusista Łukasz Żyta.
Podwójna płyta zawiera polsko- i angielskojęzyczne wersje pieśni. A słucha się jej i słucha. I serce rośnie.
Dziennik Polski (05.12.2004)
Muzyki z wydanego albumu Kuby Stankiewicza "Chopin. Pieśni" miałem okazję posłuchać tuż przed Jazz Jamboree i byłem ciekaw, jak wypadnie na żywo. Zanim popłynęła "Smutna rzeka", pianista zagrał solo hymn festiwalu, starą pieśń "Swanee River". Trzeba przyznać, że była to interpretacja bardzo nastrojowa i znakomicie wprowadzająca w chopinowskie kompozycje pełne nostalgii. Stankiewicz dokonał intrygującej adaptacji oryginałów. Zachował melodie, które swym łagodnym głosem śpiewała sugestywnie Inga Lewandowska i znalazł miejsce dla jazzowych solówek. Sam lider grał wyjątkowo subtelnie, delikatnie muskając klawiaturę. Nastrój zadumy natychmiast udzielił się publiczności delektującej się brzmieniem fortepianu lidera, puzonu Grzegorza Nagórskiego, kontrabasu Jaromira Honzaka i muskanej szczoteczkami perkusji Łukasza Żyty. To była wyrafinowana muzyka, czerpiąca najlepsze wzory z klasyki i wzbogacona o jazzowe improwizacje. Świetny początek festiwalu, który dopiero dziś nabierze tempa.
Marek Dusza – Rzeczpospolita (Jazz Jamboree,18.10.2003)
Panie i panowie - Kuba Stankiewicz - tak zapowiadał drugą część piątkowego koncertu organizator i animator ostrowskiej sceny jazzowej Jerzy Wojciechowski. Po niezwykle żywiołowym, przepełnionym bijącą ze sceny elektrycznością występie Ewy Urygi na estradzie pojawił się Kwintet Kuby Stankiewicza, jednego z czołowych obecnie polskich pianistów jazzowych, z programem diametralnie różnym. Z propozycją mocno jazzową, ale jednak trochę ryzykowną. Zresztą chyba każdy, kto mierzy swe siły z kompozycjami Fryderyka Chopina, podejmuje pewne ryzyko, zwłaszcza kiedy tym kompozycjom nadaje nowe, uwspółcześnione aranże. Bilet w obie strony Stankiewicz wziął na warsztat pieśni wielkiego kompozytora, które w swym pierwotnym założeniu przewidziane były na fortepian i głos, nadając im nowe brzmienie i nową barwę. Pomagali mu w tym muzycy równie jak on znamienici: Jaromir Honzak (kontrabas), Łukasz Żyta (perkusja) i Grzegorz Nagórski (puzon). Nade wszystko pomagała jednak obdarzona aksamitnie inspirującym głosem, pełna wdzięku Inga Lewandowska. Wykonywane przez nią pieśni do tekstów takich mistrzów pióra, jak Adam Mickiewicz czy Zygmunt Krasiński, z pewnością nic nie traciły ze swej pierwotnej subtelności, a jednocześnie zdawały się, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ożywać tchnieniem współczesności. To nie był koncert, w którym na plan pierwszy wysuwałyby się jakieś indywidualne popisy, choć oczywiście każdy z instrumentalistów miał chwile, gdy to on był najważniejszy. W piątkowy wieczór Kwintet Kuby Stankiewicza zaproponował publiczności podróż do dawno minionej epoki, ale wsiadający do wehikułu czasu podróżni otrzymywali od razu bilet w obie strony. Dzięki temu nikt nie mógł czuć się zagubiony.
Jarosław Wszędybył – Jazz w Muzeum Festiwal (Ostrów Wielkopolski)